Tradycje palmowej niedzieli
Palma wielkanocna to nie tylko barwny motyw tradycji świątecznej, dekoracja. Ma ona ważne znaczenie symboliczne. Dawniej dodatkowo przypisywano jej właściwości magiczne.
Wielki Tydzień zaczyna się i upływa pod znakiem palmy. Zwyczaje Niedzieli Palmowej, obchodzonej na pamiątkę triumfalnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, z dawna były bardzo widowiskowe. Palmy różniły się, zależnie od regionu kraju oraz zamożności ludzi wyglądem i wielkością. Były skromne wiązanki z wierzbowych gałązek, traw i jałowca oraz dostojne, barwne i bogate. Robiono nawet kilkumetrowe słupy, uświetniające procesję. Do dziś w niektórych regionach Polski powstają takie okazałe rękodzieła.
Przydatność palmy nie ograniczała się do niedzieli i paru następujących po niej dni. Na wsi od wieków poświęcano nią pole - dla większego urodzaju. Z jej sztywniejszych gałązek robiono krzyżyki i zatykano w rolę. Nie farbowane ździebełka dawano zwierzętom. Gospodarz uderzał palmą trzy razy w każdy węgieł domu – miało to uchronić od biedy. Mniejsze wiązanki, zatknięte za obraz w izbie, pomagały rzekomo w odpędzaniu gradowych chmur.
Niedzielę palmową nazywano też “kwietną”, czego dowód znajdujemy w twórczości Reja: “W kwietną niedzielę, kto bagniątka nie połknął, a dębowego Chrystusa do miasta nie doprowadził, to już dusznego zbawienia nie otrzymał”. Tak więc połykano “bagniątka”, czyli bazie, wierząc, że przyniesie to nie tylko “duszne zbawienie”, ale i gwarancję zdrowia. Wzmianka o dębowym Chrystusie nawiązuje do wwożonej uroczyście do kościoła figury Jezusa, siedzącego na osiołku – na pamiątkę wjazdu do Jerozolimy.
W palmową niedzielę nie wszyscy zachowywali wskazaną na czas postu powagę. Młodzi od rana ze śmiechem smagali się nawzajem wierzbowymi gałązkami, co miało zapewniać im siłę. Polski etnograf, Józef Szczypka, zachwycając się urodą palm, pisał: “Niewiele z ich świetności pozostało do dzisiaj, czas wyraźnie je ograniczył w mocy i zmniejszył do paru skromnych gałązek. Chociaż w górach... Lej się łzo, bo dla mnie palma to przede wszystkim potężna, majestatyczna, wysoko furkocząca wstążkami bagnieć góralska, która zdobiła kiedyś moje dziecięce wiosny. To cudo mierzy nieraz kilka metrów, wymaga żerdki lub innych solidnych materiałów przy konstrukcji, mieni się honornie barwami, a ujęta w silne, kawalerskie łapska, staje ochoczo do boju. Las takich rozkołysanych, sczepionych z sobą bagnieci... Boże, czyż może być coś ciekawszego, kiedy wybucha wiosna?”
Halina Kossak