Słodkie Siostry - och, są rzeczywiście słodkie
Cudowne ciasto marchewkowe zjadłam w Cukierni Słodkie Siostry w Rzeszowie. Było wyborne; wilgotne, naszpikowane bakaliami i dużymi kawałeczkami orzechów (to lubię!).
Ale od początku; to pierwsza cukiernia (lokal przy ul. Jałowego 3), gdzie od wejścia powitał mnie zniewalający zmysły, zapach pieczonego, domowego ciasta. Na ladzie - zachęcająco kuszące, wręcz krzyczące weź mnie! - apetyczne drożdżówki; ze śliwką, jabłkiem, cynamonem, kruszonką. I właśnie ta ostatnia zachwyciła mnie; mięciutka, maślana, pachnąca obłędnie... była idealnym dodatkiem do równie obłędnej kruszonki! Potem dowiedziałam się, że są wypiekane jeszcze z rodzinnego przepisu mamy Pani Ani, jednej z sióstr. (druga ze Słodkich, Agnieszka, realizuje się w tortach). Świetnie piekła i niewątpliwie ten talent i pasję przekazała w genach córkom. Mała Aneczka, od najmłodszych lat, pilnie terminowała. Nie zadowalała się tylko biernym odtwarzaniem receptur; z czasem zaczęła eksperymentować i dodawać swoje trzy grosze.
Udało jej się stworzyć wraz z siostrą, cukiernię marzeń łasucha. Przyjdźcie sami i przekonajcie się. Może przydałby się jeszcze stoliczek, a może nie bo jest przytulnie, pachnąco i panuje taki niepowtarzalny klimat.
Do oferowanych słodkości obowiązkowo musi być dobra kawa. Wstrzymałam oddech; czy ta tutaj okaże się na poziomie? To błąd kardynalny właścicieli tego typu przybytków; nie wiem; oszczędzają czy nie zdają sobie sprawy z wagi problemu. Na szczęście „u Sióstr” była wyborna, brazylijska. Kapitalnie komponowała się z „korą orzechową”. Pewnie dlatego, że jej masa – na spirytusie – podbijała jeszcze walory małej czarnej. Ale to nie tylko to; po prostu ciasto było pyszne. Słodsze (uzupełniało gorzkość kawy), obficie orzechowe, zwieńczone polewą czekoladową.
A w Siostrach nie znalazłam się przypadkowo; szeptana poczta pantoflowa donosiła w samych superlatywach, a i moja znakomita koleżanka z bloga Garniec Smaku wystawiła im piękną laurkę.
Oglądam dalej dzisiejszą ofertę; z przebogatej, poprosiłam o tradycyjny sernik. Uhm..., jak jedwabiście puszysty! Nie jestem fanką serników, ale delektując się tym rarytasem spontanicznie nasunął się przymiotnik - zacny. Odpowiadała mi jego wyważona słodkość, w przeciwieństwie do totalnie czekoladowego brownie. Bardzo duży kawałek tej MEGA słodkości zadowoli najbardziej wybrednego amatora tego typu bomby kalorycznej.
A na koniec moje absolutne dzisiejsze objawienie, HIT - torcik ormiański. Na miodowych podkładach, przełożony cieniutkimi masami kawową i pomarańczową. Wow, jakże mi smakował! Bez wątpienia zasługiwał na najwyższe noty. Przepis został przywieziony ze Lwowa, gdzie nasza pasjonatka smaku wypatrzyła go w jednej z tamtejszych kultowych cukierni. Właśnie SMAK jest priorytetem Słodkich Sióstr. I nie jest istotne, że dbanie i troska o niego jest pracochłonna i kosztowna. Serce Ani, którego cząstkę wyczuwałam w każdym wypieku, nie pozwoli na obniżenie poprzeczki jakości. Przy wyjściu zapytałam jednego ze stałych gości o opinię; - Aż za dobre! - z rozmarzeniem odpowiedział.
Drogie Siostry, tak trzymać.
Anna Drajewicz