Restauracja Capella: jesienne smaki szefowej Katarzyny
Nowa karta – uzależniona od sezonowych składników, a i potrzeb smakowych (kalorycznych) klientów - to zawsze wyzwanie dla szefa kuchni. Czasy kiedy przez cały rok w karcie królowały te same dania należą już do przeszłości. Teraz dwa rocznie menu to minimum, coraz częściej jest ich nawet trzy.
W Restauracji Capella w Hotelu Grand Ferdynand (ul. Grottgera 28) zainaugurowano nową, jesienną kartę menu sygnowaną przez szefową kuchni Katarzynę Widłak. Okazja do przetestowania kilku jej propozycji spowodowała, że zagościliśmy w tym kulinarnym przybytku.
Już pierwszy element zaskoczył pod każdym względem - podkarpacki proziak w konfiguracji o jakiej nie śniłem: w towarzystwie buraka i malin, posmarowany musem serowym z wędzoną papryką. Petarda i dla oka i na język. Grzybową z łazankami poczuliśmy jak tylko w drzwiach kuchni pojawił się jej pełny talerz. Wyśmienita, jak i delikatne dodatki: seler, pietruszka, marchewka i chips z jarmużu. Drugi w kolejce był klasyczny żurek na zakwasie z mąki żytniej, z jajkiem, podsmażaną cebulką i swojską kiełbasą. I ciut czosnku dla smaku – dla smakoszy tradycji podkarpackiej kuchni nie do zapomnienia.
Pierogi kresowe zaskoczyły mnie formą podania: przypominały gwiazdę. Skład farszu to ziemniaki gotowane, twaróg, boczek, ser gryficki, słonina wędzona i cząber. Całość perfekcyjna w każdym calu. Jeszcze dla nich tam wrócę.
Pstrąg pieczony na maśle ziołowym wywołał małą konsternację: patrzyliśmy na talerz z dekoracją jak z XVII-wiecznej holenderskiej martwej natury i nie mieliśmy odwagi zacząć jeść. Po prostu było to tak ładne. Powiem tylko, że jędrność mięsa ryby komponowała się z kruchością warzyw, a całość była doprawiona perfekt. I kiedy myślałem, że już mnie nic nie zaskoczy na stół wjechał półmisek z kaczym udem z kopytkami ze szpinakiem. Dodatki to podsmażana czerwona cebula i śliwka wędzona. Ale wylizaliśmy do końca sos – cudną emulsję z jabłek (kwaskowate i winne) ze śliwkami ze śladową ilością cynamonu do smaku. Zdecydowanie warto!
I na koniec „dobił nas” robiony ręcznie deser chałwowy z owocami – popatrzcie tylko, samo zdjęcie wystarczy za komentarz.
Konkluzja jest prosta – kuchnia w wydaniu Katarzyny Widłak to poziom mistrzowski i jeszcze o jej talencie usłyszymy na pewno.
Krzysztof Zieliński