Hiszpania zawitała pod Rzeszów
To był wieczór kulinarnych fantazji rodem z Półwyspu Iberyjskiego. Restauracja Simple w Hotelu Blue Diamond w Nowej Wsi k. Rzeszowa przygotowała zestaw hiszpańskich dań spełniających dwa najważniejsze kryteria.
Po pierwsze były to potrawy typowe dla tego regionu, a po drugie – nie mniej ważne – ich wykonanie zawstydziłoby nie jednego kucharz rodem z Hiszpanii. Przemek Żurek, szef kuchni restauracji, spędził wakacje w tym kraju i udowodnił, że nie trzeba lat, aby poznać wyrafinowane smaki śródziemnomorskiej kultury.
Będzie krótko, chociaż można by pisać godzinami. Na schodzących się gości czekał uginający się od talerzy i ich zawartości ciąg stołów z przystawkami i napitkami. Pierwsze mocno kolorowe i mocno hiszpańskie, drugie czyli sangria cały czas królowała na stole.
I wreszcie ruszyło – kelnerzy uwijali się jak w ukropie, aby w szybkim tempie serwować przygotowane dania. Na przystawkę podano tost z mąki kukurydzanej z kozim serem, tapenadą i pomidorem. Ale czekałem na gazpacho, wywodzącą się z Andaluzji zupę, która nie wymaga gotowania i jest podawana na zimno. W gorący wieczór była idealna na jego początek, przyjemnie chłodziła podniebienie będąc jednocześnie zapowiedzią następnego elementu kulinarnej układanki.
Paella z ryżem smażonym na cebuli, z kawałkami kurczaka, krewetką królewską, mulami, sowicie doprawiona papryką, kolendrą i skropiona - opalaną – cytryną wydawała się „szczytem” spotkania. Ale dopiero spróbowanie kolejnego dania głównego czyli polędwicy wołowej z chorizo, warzywami (m.in. bakłażan) w sosie mojo rojo z kieliszkiem czerwonego wina rioja (wino będące obiektem kultu i przedmiot marzeń) dało nam posmak szczęścia. Wieczór nie był cichy – ponad setka gości to niezły rumor na sali, ale w tym momencie ilość decybeli wyraźnie zmalała. To był „gwóźdź” dzisiejszego dnia.
Jego powolnym zakończeniem było danie ze smażonym labraksem, okoniem morskim w ziołach, z czosnkiem, podane z chipsem z sera owczego, z ciecierzycą I w posypce z prażonego orzecha laskowego. Deser migdałowy (na 1 kg mielonych migdałów przypadało jedynie 100 g mąki) z lodami brzoskwiniowymi i sosem z owoców mango wyciszył nas zupełnie. To był wyjątkowo udany wieczór. A owacja dla całego zespołu kucharzy, chyba była tego najlepszym dowodem.
Konkluzja jest jedna – na wszystkie imprezy kulinarne organizowane w Restauracji Simple chodzić nie tyle, że wypada, ale zdecydowanie warto!