Rzeszowskie Słoiki pysznie słoikują
Zajrzałam tu zaledwie kilka dni po otwarciu, a już zastałam sporo gości. To dobrze rokuje. Tymczasem wita mnie ciepłym, dobrodusznym uśmiechem Pani Beata, właścicielka i jednocześnie Szefowa Kuchni. Uwielbiam takie twarze Szefów Kuchni, bo zwiastują dopieszczone, starannie przemyślane kompozycje dań, upewniając tym samym, że dobrze trafiłam.
Zaczynała od trzech punktów fast foodowych w Rudnej, pod Głogowem Młp. Ich sukces, plus grono usatysfakcjonowanych kuchnią klientów ośmieliło ją, by wypłynąć na rzeszowskie terytorium. Niewykształcona w tym kierunku, po kilkunastoletniej pracy w administracji rządowej (na odpowiedzialnym stanowisku), ale niespełniona - postanowiła wreszcie pójść za głosem serca i dać szansę swojemu skrywanemu marzeniu. Bo intratna posada nie była w stanie zrekompensować „bólu” drzemiącej w sercu, niezrealizowanej miłości do gotowania. I teraz Pani Beata nareszcie czuje, że jest na właściwym miejscu. Bo kucharzyła „od zawsze”; już w początkowych klasach szkoły podstawowej, pobierając pierwsze nauki bezpośrednio od mamy. Z sentymentem wraca do założonego w IV klasie, zeszytu przepisów. Gotuje „swojsko”; czerpiąc z tradycyjnej, lokalnej kuchni. Jak sama mówi: - Odkrywamy na nowo zapomniane przepisy, łamiemy tradycyjne receptury oraz wprowadzamy nowe światło na kuchnię Podkarpacką. Patrząc na nią wiem, że jest na właściwym miejscu i spełnia się w 100 procentach! W działaniach dzielnie wspierają ją córki.
Na stół, ze sztandarowym akcentem słoików, wjeżdżają haluszki. Haluszki to dla mnie niezapomniana uczta dzieciństwa; wyśmienite kluseczki z tartych/surowych i gotowanych ziemniaków. Moja mama i babcia podawały je z twarogiem i skwarkami; Szefowa Słoików natomiast, szczodrze dogodziła boczkiem i bryndzą, nawiązując tym samym do ich słowackiej wersji. Garnirowanie szczypiorkiem dodało pożądanej ostrości smaku. Na ten frykas poczekacie dłużej; dlatego, że przygotowywane są dla każdego smakosza „na bieżąco”. A są pracochłonne. Zapewniam, warto cierpliwie poczekać, kontemplując – w międzyczasie - zawartość przebogatej oferty przetworów. Tutejsze kluseczki są jasne, bo formowane natychmiast po starciu ziemniaków (nie mają czasu ściemnieć).
Fuczki, czyli placki z kiszoną kapustą, serwowane z rozlanym fantazyjnie sosem śmietanowo – ziołowym. Byłabym za opcją podawania sosu osobno, bo nałożony na placku, skutecznie je zmiękczył, zabierając chrupkość i jędrność, które uwielbiam. I myślę, że nie tylko ja...
Pierogi z kapustą i grzybami - mięciutkie, pyszne ciasto a farsz – klękajcie narody.... nie mówiąc o pękatości pierogowych brzuszków. Oj, smakowały wybornie!
Serowiec (potężna porcja) na piernikowo – bakaliowym spodzie. Oczekiwałam korzennych klimatów, a tu - zaskoczenie! Spróbujcie sami; sowicie orzechowy, z dodatkiem pagórka znakomitej, porządnie ubitej śmietany. Plus garni z dorodnych jeżyn. Ach, zapachniało domowym, rzetelnym wypiekiem... A do niego espresso, równie znakomite i – a jakże – podane konsekwentnie w słoikowej zastawie.
Rzeszowskie Słoiki na parterze kamienicy przy ul. Sokoła 11 zapraszają na bardzo różnorodne i ciekawe menu. Pani Beata szczególnie rekomenduje karmuszkę – zupę gulaszową na kapuście, z dodatkiem fasoli. Zagadkowo brzmiący Kaczy żywot czy Żebro Adama. Plus zestawy dnia. Zapewniają również dowóz.
Anna Drajewicz