Kofeinowy tour po Rzeszowie
Mając w pamięci kawowe doznania w Wiedniu i stwierdzeniu, że kawa w Rzeszowie smakuje tak samo dobrze, wraz ze znajomymi z wiedeńskiej wyprawy postanowiliśmy zrobić sobie swoisty „kofeinowy tour” po kawiarniach w stolicy regionu. Po całodziennej diecie kawowej, czyli nie piciu jej w żadnej ilości, można było spokojnie przystąpić do sprawdzania serwowanych kaw.
Na pierwsze smakowo-kawowe doznania wybraliśmy się do „Coffeina Cafe” – klimatycznego miejsca przy ul. Kościuszki 5. Starając się nie zwracać uwagi na słodycze w gablocie – a te są tam niesamowicie smaczne i kuszące – padło na kawę o intrygującej nazwie TRUSkawka. I słuszne okazały się założenia, że chodzi o smaczny owoc, a nie o ptaka zwanego kawką. Ten rodzaj kawy jest fantastycznym napojem na ciepłe dni. Gorąca aromatyczna kawa przelana do… dzbanka z lodem i właśnie truskawkami. I na koniec wychodzi kawa na zimno z aromatem i lekkim smakiem truskawki… Świetnie orzeźwia i chłodzi, a do tego na końcu truskawki przesiąknięte kawą... Zanim wyjdziemy jednak kusimy się na słodkie „co nieco” i ruszamy w poszukiwaniu następnej przystani w kofeinowym tourze.
Kilka kroków dalej w podwórku znane i ciekawe miejsce zwane „Kawą Rzeszowską” przy ul. Kościuszki 3. Nie jest łatwo wybrać, skoro pojawiają się sposoby parzenia typu „chemex 300/600”, czy kawa z aeropressu. Po pełnych znawstwa wyjaśnieniach obsługi ostatecznie wybór pada na aromatyczne latte z syropem cynamonowym, którego wybór okazał się niebyt prosty, bo syropów było kilka i wszystkie chciałoby się spróbować. A kawa z aeropressu – wybrana z Etiopii - to mocny, gorący napój, czarujący aromatem i wyrazistym smakiem.
Trzecie miejsce kryje się przy ul. Matejki 8a (w pasażu pomiędzy ulicami Matejki i Kopernika) i posiada zastanawiającą nazwę „Dziarski Barista”. Niewielkie wnętrze z klimatem i zapachem kawy. Na półkach przedmioty potrzebne do parzenia i picia kawy, czyli bez wątpienia miejsce stworzone z pasją i mocnym uczuciem do tego napoju. Znowu dyskusje z miłym panem „od kawy” co wybrać i od razu widać, że to znawca tego napoju. Wybór pada na espresso tonic – zatopiony w toniku lód, na wierzchu kawałki pomarańczy i kawa – powoli sącząca się pomiędzy kawałki lodu. Wspaniały smak… Pozostali serwują sobie pełne spienionego mleka fantastyczne latte oraz kawę mrożoną. Kawa tutaj świetna, podana profesjonalnie i ze znajomością tematu.
Do tego inne zaskoczenie. W witrynie kuszące słodkości – jak wieść niesie niesamowicie smaczne, ale to na następne degustowanie – ale my niespodziewanie zapragnęliśmy coś niesłodkiego. Tu lekki problem, bo z baru uśmiecha się do nas tylko jeden croissant. Ale to jak się okazuje nie jest problem. Miły pan zza baru zadaje zaskakujące pytanie „croissant na słodko czy na słono”, a dla pozostałych inna niespodzianka. Po chwili na stoliku obok kawy pojawia się pyszny ciepły zapieczony croissant ze szpinakiem, salami i serem, a dla reszty towarzystwa kanapki z …pastą z awokado i szpinakiem. Nie mogąc wyjść z podziwu nad smakiem kaw i reszty „dań”, jesteśmy też zafascynowani podejściem obsługi do klienta. Klimat miejsca, kawa i właśnie to niezwykłe przecież zachowanie wobec odwiedzających kawiarnię powoduje, że „Dziarski Barista” staje się miejscem, do którego chce się powracać i to nie tylko raz.
Za jakiś czas kolejny tour kawowy. Na nas możecie liczyć… :)
Izabela Fac,
dziennikarz nie tylko kulinarny