„Stary Piernik” także na słodko
Nazwa jest po prostu słodka i taka nieco przewrotna. Gdzie idziemy? Do Starego Piernika i szeroki uśmiech z przymrużeniem oka. Kolejna kulinarno-słodko-kawowa przystań czeka na odkrywanie serwowanych smaków.
Kawiarnia „Stary Piernik” to przytulne miejsce, pełne miękkich foteli, które aż zapraszają do odpoczynku, lekko stłumione światło i za oknami spacerujący lub gdzieś spieszący się ludzie. W ręku pyszna kawa lub aromatyczna herbata, na stoliku coś pięknie słodkiego… Tak mogłoby wyglądać każde popołudnie.
Rzeszowska ulica Kościuszki (choć w oficjalnym adresie mamy ul. Dymnickiego 1A) kusi wieloma smacznymi miejscami, ale tym razem wygrywa Stary Piernik. To część Grand Hotelu, więc w karcie można znaleźć także coś smacznego na obiad. Ale tym razem ma być słodko i z dodatkiem kawy, herbaty lub innych napojów. Wybór ciężki, bo zza szyby uśmiechają się tarty, „malinowa chmurka”, bezy pavlowa. I mnóstwo propozycji kaw, herbat, koktajle na bazie wiejskiej maślanki, kuszą liczne propozycje smoothies, soki i czekolady. Kawiarnia serwuje także rodzime wyroby – soki o pięknej nazwie przypominającej mi lata dzieciństwa i sad moich dziadków – agrestiada. Nazwa choć nawiązująca do tego smacznego owocu, nie oznacza soku tylko o tym smaku, ale są różne wersje w wieloma owocowymi wariacjami.
Co wybrać? Na stoliku pojawia się pyszna, lekka „malinowa chmurka” i truskawkowe smoothies, które doskonale uzupełnia słodki smak ciasta. No i świetna herbata – burgund z wanilią, ta kolei stworzyła wyśmienitą parę z bezą, której wielkość przeszła wszelkie oczekiwania. Jeśli ktoś szuka słodyczy tu znajdzie w ilości bezowo-wielkiej i smacznej.
Przytulne wnętrze Starego Piernika, szmer rozmów, lekki półmrok i smaki ciast w połączeniu z jasnym popołudniowym słońcem na ulicy powodują, że można tu poczuć jakby zatrzymał się czas, a my jesteśmy obserwatorami pędzącego życia, które toczy się na ulicy. Wielki atut tego miejsca, to spokój, odpoczynek dla nas samych skołowanych codziennym nieznośnym czasem hałasem i gwarem świata, bez niepotrzebnej często głośnej muzyki, która utrudnia rozmowy.
Miłego „staropiernikowego” popołudnia.
Izabela Fac, dziennikarz nie tylko kulinarny